Archiwum 23 października 2004


niebyt
23 października 2004, 22:48
Wstaję rano i w zasadzie mogę zacząć narzekać. Po pierwsze: jest mi zimno w lewą stopę, po drugie: śniadanie nie robi się samo, po trzecie: wyglądam tak dobrze, że mucha nie siada, bo sie brzydzi, gdyż po czwarte: jest za wcześnie.Potem idę do sklepu i nie ma mojego ulubionego serka waniliowego, sprzedawczyni ma zaawansowaną menopauzę, a mi jest zimno w stope lewą. Siadam przed telewizorem i dalej mantra, że mam za malo kanalów, że mieszkam w Polsce, że wszyscy kiedyś umrzemy. Wieczorem w klubie moge pomarudzić zbiorowo: piwo jest za drogie, na świecie panuje wyzysk i niesprawiedliwość, spoleczeństwo to szara masa o samoświadomości jajecznicy bez dodatków, a stopa moja lewa mi zapewne odpadnie samoczynnie. Gdy zawiedzie glukoza, nikotyna i kofeina, są dwie rzeczy, które mogą mnie uratować z otchlani rozpaczy. Pierwsza to nowoczesna technika.Dla mnie technika, której jestem fanatyczką, dzieckiem i konsumentem, mimo iż ulatwia mi życie, pracę i rozwój, niszczy rozmaite bastiony malych przyjemności twórczych, takich jak pisanie listów. Oczywiście, w zamian daje mi możliwość poznania, pokusę przelania calego swego mętnego wnętrza i toczącej go pseudodepresji na świat przy pomocy bloga oraz zaspokaja pragnienie prowadzenia blyskotliwych acz jalowych pogadugaduszek.Tak wiec przykladam sie do upadku kultury i rozwoju cywilizacji. W tym momencie lapie mnie żal, czyli smutek, bo jak mi nic do tego, to nic do tego i nie mam co pisać...