29 marca 2004, 15:01
Sobota, no tak trzeba coś zbroić...Rano odpoczywalam, po poludniu Marcinek wtarabanil bo chial jakiś film zgrać. Oczywiście musial spekulować z moim braciakiem. Śmiechy mialam niemilosierne jak poglądy jakieś wymieniali (mój szczyl braciak z Marcinkem studencikiem). Mniejsza o większość przechodze do tej kichy! Sobota wieczorem to byly plany na zabawe. Justynka do mnie przyjechala i wybieralyśmy sie do Paragrafu. Oczywiście na wstęp musiala sie spić jakoś niskoprocentowym wińskiem. Ja sie wogóle nie najebalam a ona odprawiala cyrki niemilosierne. Pod Wileniakiem umówia sie z Robertem i Maćkiem. Robert przyjechal i jak zobaczyl ją w takim stanie to sobie pojechal, ona zaczela histeryzować. Przyjechal Maciek i nie wiedzial co z nią zrobić.Ja sie maxymalnie wnerwilam bo sie porzygala i zaczela plakać,chciala jechac na Stalową i u Maćka przekimać.Ale normalnie bym miala kiche w domu! Naszczeście ją zaciągneliśmy do autobusu.W Paragrafie spotkalam kumpele z klasy z Niemcami z wymiany, Kamilka z calą paką..troche sie tych osób przewinelo. Justynka by nie byla sobą jakby kiszki mi nienarobila. Do Niemców faka wystawila. Mam do niej żal bo kurcze obiecywala duzo a nic nie dotrzymala. Ale zabawa zabawą, fajnie bylo,wyluzowalam sie tam,poznalam paru kolesi hehe, kontakt jakiś zalapalam ;P